Poprzednia edycja tych dużych (być może nawet największych) pokazów lotniczych odbyła się dwa lata temu i była pierwszą, której miałem okazję doświadczyć osobiście. Wówczas warunki pogodowe były dosyć dobre, a same pokazy stanowiły pierwszą okazję do odwiedzenia przez mnie Austrii (tutaj znajdziecie moją relację z [ Airpower 2022 ]). Tym, co mnie ponownie przyciągnęło do Zeltweg na pokazy było ciekawe górskie tło do zdjęć. Można fotografować samoloty na tle nieba, ale gdy zmienimy tło, zdjęcia wiele zyskują – i w sumie o to chodzi.

O spotter packu kilka słów

Jako, że wiedziałem czego się spodziewać, jak wyglądają pokazy, jak przebiegają i jakie są możliwości, postanowiłem skorzystać z możliwości zakupu tzw. spotter packa – specjalnego biletu (niestety dosyć drogiego, a sam wstęp na pokazy jest darmowy), uprawniającego do przebywania w strefach niedostępnych dla publiczności. Takich stref było kilkanaście i rozmieszczone były w zasadzie z każdej strony lotniska. Oprócz tego bilet dawał dostęp do kantyny, czyli jedzenia i picia w zasadzie bez ogranieczenia. Jednakże, mimo wysokiej ceny tego typu wejściówek, zakupienie ich jest bardzo trudne. W pierwszej transzy, jaką udostępnili organizatorzy, chyba nikomu z Polski nie udało się dokonać zakupu – bilety rozeszły się w ciągu kilku sekund. Na szczęście po jakimś czasie była też dostępna kolejna pula i wówczas już przy 3 czy 4-tym podejściu do formularza zakupowego udało się wejść w posiadanie upragnionego „spotter packa”. Te zakupy są mocno irytujące, ale naprawdę warto. Dlaczego? Po pierwsze można w dużej mierze uniknąć naprawdę gęstego tłumu i fotografować w komfortowych warunkach, a po drugie i najważniejsze – mamy możliwość być w miejscach, gdzie samoloty latają bliżej nas i pod innymi kątami, co skutkuje zupełnie innymi wrażeniami. Jedyna wada to cena, bo ta wynosi około 100 euro za dzień. Należy sobie zdawać sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Otóż mamy dostęp do kilkunastu stref spotterskich oraz strefy gastronomicznej, ale przemieszczanie się pomiędzy tymi najbardziej atrakcyjnymi miejscówkami odbywa się za pomocą wojskowych ciężarówek. Te nie odjeżdżają na nasze żądanie, tylko w określonych odstępach czasu lub w miarę potrzeb, ale nie można liczyć na to, że jak tylko zechcemy zmienić miejsce, to będzie to możliwe. Zatem czekanie na transport to jedno, ale trzeba doliczyć czas samego przejazdu. A pokazy odbywają się bez przerwy, więc chcąc nie chcąc – zmiana miejsca fotografowania oznacza nieuchronnie opuszczenie jakiegoś pokazu. Dlatego nie należy się nastawiać na częste zmiany miejsca, a skupić się powiedzmy na 2, najwyżej 3 w ciągu dnia. Na szczęście pokazy trwają dwa dni, więc jeśli ktoś ma ochotę, może spróbować innych miejscówek kolejnego dnia (o ile kupił „spotter packa” na 2 dni). Osobiście uważam, że miejscówki numer 1 i 2, zlokalizowane dokładnie po drugiej stronie pasa startowego względem publiczności są tymi najbardziej fajnymi. Tam samoloty latają całkiem blisko, a w przypadku fińskiego F/A-18 miałem wręcz wrażenie że pokaz robił właśnie dla nas, kręcąc kółka wokół naszego pagórka.

Kto polatał, czyli program pokazów

Pokazy AirPower 2024, podobnie jak 2 lata wcześniej, miały bardzo naładowany program. Oprócz bogatej prezentacji gospodarzy, czyli austriackiego wojska w postaci 2 Eurofighterów i Herculesa, kilku różnych śmigłowców czy spadochroniarzy, mieliśmy wiele innych atrakcji. Jak zwykle mogliśmy obejrzeć niemal wszystkie statki powietrzne ze stajni Red Bulla – P-37 Lightning, B-25 Mitchell, Alpha Jety, T-26 Trojan, F-4U Corsair, The Flying Bulls, Bo-105, Bell AH-1 Cobra, DC-6, P-51 Mustang i wiele innych. Bogata była również reprezentacja gości zagranicznych, z których trzeba koniecznie zauważyć występy fińskiego i i szwajcarskiego F/A-18, czeskiego i węgierskiego Gripena, niemieckiego A400 Atlasa i Eurofightera, włoskiego Spartana, Mastera oraz Eurofightera, greckiego F-16 oraz amerykańskiego F-35 Lightning II Demo. Atrakcją dodatkową był pokaz wykonany przez replikę samolotu Messerschmitt Me-262, czyli pierwszego niemieckiego odrzutowca z czasów II Wojny Światowej. Nie zabrakło również reprezentacji ze strony grup akrobacyjnych. Na niebie mogliśmy oglądać szwacarski Patrouille Suisse, hiszpański Patrulla Aquila oraz chorwacki Wings of Storm. Program w powietrzu był naprawdę naładowany atrakcjami i można powiedzieć, że nie było w zasadzie kiedy iść do toalety. Apropos toalet to należy zaznaczyć, że było ich dużo i mimo kolejek wszystko szło w miarę sprawnie. Podobnie jeśli chodzi o przybytki gastronomiczne i stoiska z gadżetami. Chętni mogli także oglądać z bliska samoloty i śmigłowce zgromadzone na wystawie statycznej. Naprawdę było co robić, jeśli ktoś tylko miał siłę i chęci przeciskać się przez gęsty tłum.

Plon, czyli zdjęcia

Podczas pokazów pogoda była zmienna – od deszczu po słońce i upał, dlatego zdjęcia są dość różnorodne. Dla mnie to jak dotąd najbardziej owocne fotograficznie pokazy w mojej 5-letniej przygodzie z fotografią statków powietrznych. Okazuje się, że zmiana korpusu aparatu na odpowiedni do tego rodzaju fotografii model, procentuje. Jestem z tych zdjęć bardzo zadowolony i czuję, że są znacznie lepsze niż te sprzed 2 lat. A skoro jest postęp, to jest dobrze! I jedno małe, acz fundamentalne spostrzeżenie na koniec – oprócz odpowiedniego sprzętu, trzeba wiedzieć gdzie dokładnie powinno się być, żeby zrobić zdjęcia takie, jak się chce zrobić. Niby proste, niby trywialne, ale często o tym zapominamy, a i równie często nie jest to możliwe do zrealizowania. Dlatego tym bardziej trzeba korzystać z okazji, które się nadarzają.

Wojskowe, duże i głośne

Grupy, śmiglaki i inne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *